
“Z niego już nic nie będzie” te słowa przypieczętowały tragiczny los 18-letniego Tomka Jaworskiego.
Piątek 13-tego 1997r. okazał się szczególnie nieszczęśliwy dla świeżo upieczonego maturzysty z Warszawy. Tomasz Jaworski wraz z grupą 30 znajomych udali się wieczorem na polanę w Lesie Młocińskim, gdzie urządzili ognisko. Niestety radosna impreza przerodziła się w piekło, z którego Tomkowi niestety nie udało już się uciec.
Leśny napad
Przed północą na polanie pojawiła się grupa mężczyzn zaopatrzona w kije bejsbolowe. Szukali sprawcy uszkodzenia ich samochodu. Zaczęli atakować młodzież która w przerażeniu szukała schronienia wśród drzew. Niestety napastnicy znaleźli Tomka. Na jego głowie złamali kij bejsbolowy. „Przestańcie! Nie bijcie, nic wam nie zrobiłem! Oddam wam wszystko!” – krzyczał chłopak. Mimo jego próśb mężczyźni zapakowali go do bagażnika swojego samochodu i odjechali.
Mieszkanie na Bródnie
To właśnie tam przewieźli maturzystę. Przywiązany do kaloryfera kablem od przedłużacza Tomek przeżył prawdziwe piekło. Zbrodnia, której dokonano na chłopaku była wyjątkowo okrutna. Przez 20 godzin był bity, poniżany, przypalany lokówką, oprawcy ogolili mu włosy. W przerwach od tortur oprawcy pili wódkę i oglądali telewizję. W końcu liderka grupy zdecydowała, że chłopak musi zginąć. Wywieźli go do lasu i zadali kilka ciosów nożem. Sprawców tego morderstwa dosięgła sprawiedliwość i zostali skazani na 25 lat oraz dożywotni pobyt w więzieniu.